W czym tkwił fenomen serialu Ranczo? Zastanawialiście się, dlaczego mała wioska i życie jej miekszkańców tak bardzo przyciągało widzów przed telewizory? Dlaczego konflikt władzy i duchowieństwa na peryferiach wiejskich rozpalało emocje w Polakach?
Przede wszystki zacznę od bohaterów i najważniejszego – aktorów, którzy ich odegrali. Cezary Żak, wcielający się w rolę wójta i księdza. Artur Barciś, krąbrny polityk, doradca, krętacz. Do tego znakomita obsada kobieca, w tym np. Dorota Chotecka-Pazura, Marta Lipińska, Wojciech Wysocki, Ilona Ostrówka, Paweł Królikowski. 3/4 obsady wyciągnięte z Miodowych Lat. W zasadzie czołówka aktorów polskich serialowych komedii i nie tylko. Prawdziwy majstersztyk reżyserów i scenarzystów.
Niepowtarzalny klimat serialu
Do tego klimat serialu. Nie został obsadzony jak większość produkcji, gdzieś w centrum Warszawy, Wrocławia czy innego miasta. Są tylko wzmianki o Lublinie i dalekim świecie Warszawy, kiedy to po pewnym czasie zaczynają urzędować Kozioł i Czerepach. Kila akcji w stolicy nakręcono. Generalnie jednak fabuła rozgrywa się we wsi Wilkowyje, pomiędzy budynkiem kościoła a sklepem Więcławskiej. Jest też dworek Lucy, który w rzeczywistości nie jest zlokalizowany w miejscowości Jeruzal (serialowe Wilkowyje), jednak w serialu tak właśnie było. Na uboczu ubocza można by rzec. Przedstawiona mentalność, ale jednocześnie pewne konserwatywne i nierozerwalne zasady polskiej wsi. Czy gorsze? Nie można tego stopniować i wartościować.
Humor i dobre dialogi
Widzowie siadali przed Ranczem, bo chcieli zobaczyć dalsze perypetie swoich ulubionych bohaterów, ale także znakomity humor, wyborne dialogi. Przecież na popularnej ławeczce przed sklepem miejscowi pijaczkowie puentowali często rzeczywistość naszego kraju w prostych, lecz jakże trafnych słowach. Można rzecz, że było to prawdziwe arcydzieło. Owszem, zdarzały się gorsze odcinki czy nawet sezony, kiedy widać było pewnego rodzaju wypalenie i może brak dobrych pomysłów na rozwój serialu. Ostatecznie jednak, scenarzyści wychodzili ze wszystkiego obronną ręką, prowadząc przez te lata wiejskiego wójta z Wilkowyj, do urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej, a skromnego proboszcza drewnianego kościółka, do rangi biskupiej.
Ranczo odniosło wielki sukcesj i mimo pomysłów reaktywacji, ta nigdy nie nastąpiła w ostatnich latach. I chyba lepiej, bo jak wiadomo, odgrzewany kotlet zawsze jest gorszy od tego wprost z patelni. Długo zapewne będziemy czekać na kolejny serial, który pokochają miliony Polaków w tym klimacie. Zresztą – czy dzisiaj to w ogóle możliwe, kiedy sławę zdobywają głównie zachodnie produkcje?